I tak zaczelo sie prawdziwe szalenstwo. Od rana odbior niebednych kombinezonow, kaskow, butow, itd a potem juz nic jak tylko piekny odglos silnikow skuterow. Pogoda nas nie rozpieszczala, zaczal padac snieg. Pedzac przez bezkresne wzgorza i zamarzniete jeziora po 30 km dotarlismy do jednego ze 180 tys finskich jezior. Tam tez czekala na nas super niespodzianka (mojemu Bratu na pewno by sie spodobala) - lowienie ryb spod lodu :). Po krotkim instruktarzu czas wywiercic swoj przerebel...okazuje sie ze grubosc pokrywy lodowej to 60 cm. Potem juz tylko wedki w dlon i do roboty! Niestety nikomu nie udalo sie zlapac choc malego okonka, ale fun byl ogromny. Kolejny etap to bieganie w rakietach snieznych i rozpalanie ogniska. W drodze powrotnej zblizylismy sie dosc niebezpiecznie do granicy rosyjskiej. Stad do Murmanska juz tylko niecale 200 km. Od Morza Barentsa (tam wlasnie zatonal slynny Kursk) dzieli nas juz tylko 350 km. I tak po 63 km przygod pojawilismy sie w Saariselce. Na szczescie cali i zdrowi, co w przypadku jazdy skuterami wcale nie jest oczywiste. Z ciekawostek: w Finlandii skutery sa traktowane jako jeden z podstawowych srodkow komunikacji. Przez lasy i jeziora ciagna sie bezkresne trasy wyznaczone wlasnie do poruszania sie tymi maszynami. Czy wiece z jaka predkoscia mozna poruszac sie skuterem?...w lesie 60km/h, po jeziorach 80km/h - niezly czad. No dobra koniec rozpisywania sie. Zapraszam do malej galerii!