Bieganie po tak ogromnym upojeniu nie nalezy niestety do najprzyjemniejszych, stad postanowile zakonczyc trening na 45 min. Powrot do hotelu, sniadanie i...wyjazd na degustacje wina. Winnica w ktorej sie znalezlismy to jakies magiczne miejsce. Calosc w kolonialnym stylu, a same wina wypite w doborowym towarzystwie przepieknych winnic smakowaly wybornie. na koniec moje smakowe odkrycie dnia a moze i roku. Pyszne wino z domieszka mocniejszego alko daje cudowny, podawany w zimnej temperatyrze napoj bogow. Male zakupy i udajemy sie dalej do mariny. Tam czeka juz na nas katamaran. Temperatura okolo 30 st nie daje po sobie poznac tego co czeka nas na otwartym oceanie. Wyplywamy wiec smiejac sie i bawiac. Wystrzaly korkow z szapanow swiadcza o tym że impreza sie rozkreca. Ani sie obejrzymy i juz wyplywamy z portu. Captain rozwija zagle, wypuszcza foka i zaczyna sie zabawa. Wiatr dochodzi do 24 wezlow...dla mnie to duzo, fale zaczynaja dawac nam mocno po oczach. Zabawa naprawde niesamowita. Do tego widok serfujacych osob na wysokosci plaz tworzy niesamowity obraz. A wogole to zapomnialem powiedziec ze niesamowity charakter Kapsztadu tworzon jest przez gore stolowa ktora majestatycznie wzbija sie nad miejscowoscia. Dlaczego stolowa? Ano dlatego ze jest plaska jak stol....ale i tam bedziemy i z tego miejsca tez przeczytanie relacje.